Świadectwo… Nawet nie wiem, od czego zacząć. Na rekolekcje mieliśmy nie przyjechać, w piątek mój mąż napisał list pożegnalny, ale gonie wysłał, gdyż obiecaliśmy w drodze na kurs zabrać inne małżeństwo i (dzięki niemu) pojawiliśmy się. Pan Jezus zaczął działać. Myślę, że On wiedział, że tak będzie i postawił na naszej drodze to małżeństwo. Kolejne dni tylko uzdrawiały naszą relację, choć nie było łatwo. Przeżyliśmy zmartwychwstanie pomimo faktu, że po ludzku każdy by powiedział, że nasze małżeństwo nie ma szans po tym, co się stało. Ale wybaczyliśmy sobie i zaufaliśmy Panu Bogu. On jest z nami- On jest w każdym z nas, ale o tym zapominamy. Oddaliśmy Mu wszystko. Niech teraz On się martwi, co z nami będzie dalej, a wierzę, że z Nim będzie wszystko dobrze.
Leave a Reply